Druga Niedziela Wielkiego Postu

Read Time:6 Minute, 26 Second

W drugą niedzielę Wielkiego Postu nasze spojrzenie wiary kierujemy w stronę Góry Przemienienia. Dziś dowiadujemy się, że Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden wytwórca sukna na ziemi wybielić nie zdoła. Nasz wzrok, podobnie jak spojrzenie apostołów utkwiony jest również w Zbawicielu. Dlatego pokornie prośmy Go, aby ożywiał naszą wiarę swoim słowem, abyśmy odzyskawszy czystość duszy, mogli się cieszyć w przyszłości oglądaniem Jego chwały.

Zachęcamy do refleksji w Drugą Niedzielę Wielkiego Postu.

PRZEMIENIENIE.

OBECNOŚĆ BOŻA. ― O Jezu, niechaj Twoja Łaska zatriumfuje we mnie, abym stał się godnym uczestnikiem w Twoim Chwalebnym Przemienieniu.

Rozważanie.

1. Dusza Pana Jezusa zjednoczona z Osobą Słowa, zażywała błogosławionego widzenia, którego naturalnym skutkiem jest uwielbienie Ciała. Ale ten skutek był zakryty przez Pana Jezusa, Który podczas swego Życia ziemskiego chciał jak najbardziej upodobnić się do nas, przyodziewając się „w postać grzesznego ciała” (Rz 8, 3). Chcąc jednak utwierdzić w wierze Apostołów wstrząśniętych zapowiedzią Męki, pozwolił Pan Jezus na górze Tabor na krótką chwilę, by kilka promieni Jego uwielbionej Duszy oświeciło również Jego ciało i wtedy Piotr, Jakub i Jan ujrzeli Go przemienionego: „Oblicze Jego zajaśniało jak słońce, a szaty Jego stały się lśniące jak śnieg”. Trzej Apostołowie wpadli w zachwycenie, a przecież Pan Jezus ukazał im tylko jeden promień Swej Chwały, bo żadne stworzenie nie mogłoby znieść Jej pełnego widzenia.

Chwała jest owocem Łaski. Łaska, którą Pan Jezus posiada w stopniu nieskończonym, jest przyczyną nieskończonej Chwały, która Go w pełni przemienia. Podobnie dzieje się w nas: Łaska przekształca nas, przemienia „z jasności w jasność” (2 Kor 3, 18), dopóki w Niebie nie wprowadzi nas w błogosławione widzenie Pana Boga. Podczas gdy Łaska przemienia, grzech swoją ciemnością zniekształca tych, którzy się stają jego ofiarą.

Ewangelia dzisiejsza (Mt 17, 1-9) ukazuje nam ścisły związek między Przemienieniem a Męką Jezusa. Mojżesz i Eliasz zjawili się na Taborze obok Zbawiciela i rozmawiali z Nim, jak zaznacza Św. Łukasz, właśnie o Jego bliskiej Męce, „o śmierci Jego, którą miał ponieść w Jerozolimie” (Łk 9, 31).

Boski Mistrz chciał w ten sposób pouczyć Swoich Uczniów, że ani On, ani oni nie mogą osiągnąć Chwały Przemienienia bez cierpienia. Taką również naukę da później dwom Uczniom z Emaus: „Czyż Mesjasz nie musiał znieść tych cierpień i tak dopiero wejść do Chwały Swojej?” (Łk 24, 26). To co zniekształcił grzech, nie może odzyskać pierwotnej piękności nadprzyrodzonej inaczej, jak przez oczyszczające cierpienie.

2. Piotr, zachwycony widzeniem na Taborze, ze zwykłym sobie zapałem zawołał: „Dobrze nam tu być” i oświadcza gotowość zbudowania trzech namiotów: Dla Pana Jezusa, Mojżesza i Eliasza. Ale jego oświadczenie przerwał Głos z Wysoka: „Ten jest Syn Mój Miły, w Którym mam Upodobanie, Jego słuchajcie!” i widzenie znika.

Pociechy duchowe nie są nigdy same w sobie celem, a my nie możemy ich pragnąć ani starać się je zatrzymać dla własnego zadowolenia. Nawet radości duchowej nie należy nigdy szukać dla niej samej. Jak w Niebie radość będzie koniecznym następstwem posiadania Pana Boga, tak tutaj na ziemi ma być jedynie środkiem do bardziej wielkodusznej Służby Bożej. Piotrowi, który pragnął trwać na Taborze w słodkim widzeniu Pana Jezusa przemienionego, Pan Bóg Sam odpowiada, wzywając go raczej do słuchania i naśladowania Przykładów Jego Umiłowanego Syna. Wkrótce gorący Apostoł dowie się, że naśladować Pana Jezusa to znaczy nieść krzyż i wstąpić z Nim na Kalwarię.

Pan Bóg nie daje nam pociech dla rozrywki, lecz by nas uczynić odważnymi, mocnymi i wielkodusznymi w cierpieniu z miłości ku Niemu.

Kiedy widzenie znikło, Apostołowie podnosząc oczy nie zobaczyli nikogo nisi solum Jesum, nikogo prócz Pana Jezusa Samego, i z Panem „Jezusem samym” zstąpili z góry. Oto czego powinniśmy szukać i co nam powinno wystarczać: Pan Jezus Sam, Pan Bóg Sam. Wszystko inne: pociechy, pomoc, przyjaźnie, nawet duchowe, zrozumienie, szacunek, względy choćby przełożonych wszystko to może być dobre w stopniu, w jakim Pan Bóg pozwala nam tego zaznać, a bardzo często posługuje się właśnie tymi rzeczami, by wzmocnić naszą słabość. Lecz kiedy w rozmaitych okolicznościach Jego Boska Ręka pozbawia nas tego wszystkiego, nie powinniśmy się przerażać, ani upadać. To są właśnie chwile, w których więcej niż kiedy indziej mamy oświadczać Panu Bogu nie słowem, ale czynem, że On jest naszym Wszystkim, i że On sam nam wystarcza. To jest najpiękniejszy dowód, jaki dusza miłująca może dać swemu Panu Bogu: być Mu wierną, ufać Mu, wytrwać w postanowieniu całkowitego oddania nawet wtedy, kiedy On, odbierając swoje dary, pozostawia ją samą, w ciemności, może nawet w niezrozumieniu, w gorzkości, w osamotnieniu zewnętrznym i duchowym, powiększonym przez cierpienie wewnętrzne. Wtedy właśnie jest odpowiednia chwila, by powtarzać: ,,Jezus Sam”, zstąpić z Nim z Taboru, i iść za Nim razem z Apostołami aż na Kalwarię, gdzie On Sam będzie konał opuszczony nie tylko przez ludzi, lecz także przez Swego Ojca.

Rozmowa.

„Tylko Ciebie kocham, Boże mój, tylko Ciebie naśladuję, tylko Ciebie szukam, tylko za Tobą jestem gotów iść, tylko w Tobie żyć. Rozrządzaj błagam Cię, rozkazuj wszystko, co chcesz, tylko ulecz, otwórz oczy moje, abym mógł poznać Twoje rozkazy; ulecz mnie całego, abym Cię poznał. Powiedz mi, w którą stronę mam zwrócić oczy moje, abym Cię mógł oglądać; ufam, że będę umiał spełnić to wszystko, co mi rozkazujesz…” (św. Augustyn).

Tak, o Jezu, abym Ciebie naśladował i szedł za Tobą nie tylko na Tabor, ale przede wszystkim na Kalwarię.

Tabor jest jasnością i światłem, które mnie pociąga: chciałbym bym przynajmniej tylko na chwilę zobaczyć Twoje Oblicze, o Boże mój. Kalwaria jest nocą, osamotnieniem, dotkliwym cierpieniem, które mnie przeraża. Lecz w ciemnościach wznosi się Krzyż, a na Krzyżu widzę Ciebie, ukrzyżowanego z miłości. Dostrzegam Twoje Oblicze, przemienione nie chwałą ale cierpieniem, skutkiem naszych grzechów.

O Jezu, zniszcz we mnie grzech, ten grzech, który zniekształcił Twoje Oblicze i zniekształcił duszę moją, stworzoną na obraz i podobieństwo Twoje. Lecz, aby nastąpiło to zniszczenie, potrzeba, abym brał udział w Twojej Kalwarii i w Twoim Krzyżu. Racz więc, o Panie, dołączyć do swojej Męki wszystkie małe i wielkie cierpienia mego życia, abym przez nie oczyszczony i przygotowany wstępował z jasności w jasność, aż do całkowitego przemienienia się w Ciebie.

Światłość, chwała Taboru dodają mi odwagi. Dzięki, o Panie, że mi pozwoliłeś, choć chwilę, podziwiać Twoją chwałę, zażywać Twych Boskich pociech. W ten sposób ośmielony i zachęcony zstępuję z góry, by iść za Tobą samym, aż na Kalwarię. Amen.

Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous post Tradycja ważniejsza niż futbol
Next post „Nasz Dziennik” o umorzeniu sprawy dotyczącej zakłócania Mszy św. przez posłankę lewicy