„Świat odzyska swój prawdziwy sens, jeśli zostanie uporządkowany, jeśli każda rzecz będzie na swoim miejscu”

Read Time:3 Minute, 4 Second

Węgier, syn ewangelickiego pastora, Béla Hamvas, był bez wątpienia człowiekiem odważnym, bezkompromisowym i niezwykłym. Doświadczył nie tylko widma dwóch światowych wojen, ale również realiów dyktatury komunistycznej. Przed sfałszowanymi przez komunistów w 1947 r. wyborami parlamentarnymi na Węgrzech, Hamvas włączył się w proces kształtowania ładu demokratycznego w tym kraju.

Niestety, twórczość Hamvasa jest napiętnowana przez głównego ideologa węgierskiego marksizmu György Lukácsa. Przypomnijmy sobie w tym miejscu, że Lukács do dziś uchodzi za czołową postać przedstawicieli tzw.: „nowej lewicy”. To właśnie Lukács przyczynił się do przymusowego wysiedlenia Hamvasa z Budapesztu, zakazując publikowania jego pism. Wcielając w życie zasadę: „Kto nie jest z nami, jest przeciw nam, bez względu na swoje intencje”, György Lukács, postanowił za wszelką cenę uciszyć Bélę Hamvasa.

Z biografii Hamvasa dowiadujemy się, że jako „element reakcyjny”, został zesłany do budowy zapory wodnej na rzece Cisie. Ponadto, w dobie wszechogarniającej Węgry propagandy komunistycznej i czasie praktycznego zaprowadzania „poprawności politycznej”, Hamvas otrzymał kilkadziesiąt upomnień oraz nagan za czytanie nieodpowiedniej literatury.

W 1945 r., w Berény nad Balatonem, Hamvas stworzył fantastyczne dzieło, któremu nadał tytuł: „Filozofia wina”. Już we wstępie napisał, że: „W epoce targanej kryzysami i zwątpieniami odczułem nagły przypływ współczucia dla cierpiących i zdecydowałem się w taki właśnie sposób wesprzeć ich na duchu”.

Co ciekawe, w „Filozofii wina”, w dobie ogarniającej wszystko komunistycznej cenzury, dziś powiedzielibyśmy „poprawności politycznej”, znajdujemy odwagę autora, który nie tylko obnaża ideologiczne absurdy marksizmu, ale nade wszystko, wyprowadza zwolenników Marksa, tych „niezbyt mądrych ludzi w pole”.

Ponadto Hamvas, zdając sobie sprawę z własnego przedsięwzięcia, nie ubolewał nad faktem, że cenzurujący jego twórczość i życie ideologowie komunistyczni, wykreślali z jego dzieła słowo Bóg. W „Filozofii wina” napisał, że: „Wszak ani razu nie będę mógł użyć słowa BÓG. Muszę go nazywać rozmaitymi innymi imionami, takimi jak na przykład pocałunek albo odrzucenie”.

Jednak najważniejszym dla Hamvasa terminem jest Wino. Dlatego jego publikacja, jak sam stwierdza, „nosi tytuł „Filozofia wina”, a motto w niej zawarte brzmi: „Ostatecznie pozostaną dwie istoty – Bóg i wino”. Węgierski myśliciel pisał wprost: „Okoliczności zmuszają mnie do uprawiana gry pozorów. Jak powszechnie wiadomo, ateiści są ludźmi, którzy gwałtownie reagują na teksty o Bogu poświęcone i o Bogu mówiące”. Dziś można powiedzieć otwartym tekstem, że mimo upływu czasu, przytoczone powyżej słowa, nie straciły nic na swej aktualności.

Co do Lukácsa, to bardzo trafnie uprawianą przez niego demagogię opisał Roger Scruton pisząc: „Każdy współczesny myśliciel, który nie zgadza się z jakąś krytyczną zasadą marksizmu, jest denuncjowany jako „burżuj”. Podczas gdy każdy prawdziwie marksistowski pisarz jest sławiony jako jest „proletariacki”.

Czy aby obecne czasy nie posiadają wielu analogii do tego okresu, w którym żył i tworzył Hamvas? Czy w obecnej chwili nie nastał już ten moment, kiedy to w przestrzeni publicznej, ze względu na dyktat „poprawności politycznej”, nie można mówić o pewnych sprawach? Czy podobnie jak węgierski myśliciel będziemy musieli określać Boga „rozmaitymi innymi imionami, by pozostać wiernym swojemu sumieniu?”

Najwyraźniej nadszedł już czas, by ponownie wziąć do ręki „Filozofię wina” autorstwa Hamvasa, by zgłębiając jej treść, nie poddać się dominującej w naszej kulturze „poprawności politycznej“.

Paradoksem losu jest to, że pomimo węgierskiego zrywu z 1956 r. w Tokaju odbyły się normalne zbiory. We wspomnianym roku, jak twierdzą świadkowie, winnica obrodziła aż nadto. Niestety, tuż po stłumieniu powstania komunistyczna „wierchuszka” podjęła decyzję o tym, by wszystko to, co może kojarzyć się Węgrom z rokiem 1956, zostało skrupulatnie usunięte z kart historii.

Poprawnie polityczna decyzja nie ominęła również produkcji wina z 1956 roku, które „wspaniałomyślni” komuniści sprzedawali jako rocznik 1957. Nawet w takiej sytuacji komunistyczni mocodawcy Lukácsa, postanowili zamknąć historię wina w butelce. Niestety, wspomniana koncepcja zawiodła. Mówiąc bardzo kolokwialnie, Hamvas nabił węgierskich komunistów w butelkę. I chyba dlatego wina z taką zawartością marksistowskiego kwasu, raczej nikt nie odważył się degustować.

Artur Dąbrowski

Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous post 103. rocznica urodzin św. Jana Pawła II
Next post Poradnictwo senioralne cieszy się dużym zainteresowaniem