Rozważania ks. Radosława na Czwartą Niedzielę Wielkiego Postu
Dzisiejsza Ewangelia przynosi trudne i smutne słowa Jezusa „Ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło, bo złe były ich uczynki” J 3,19. Każdy z nas wie, jak bardzo potrzebne jest w naszym życiu światło. Ono nas ogrzewa, ono pokazuje drogę, ono pomaga rozpoznawać świat. Ale jednocześnie światło pokazuje rzeczy, które chcielibyśmy ukryć. Zakryć bałagan w pokoju, brudne szyby, kurz na meblach, pajęczyny w rogach pokoju. Ale światło tam dociera i nie da się powiedzieć nie ma tego, nie widzę. Można tylko udawać. W codzienności staramy się o czystość, o schludne ubranie, porządek w domu, aby inni nas dobrze postrzegali. Jednak sprawy osobiste, nasze sumienie ukrywamy przed światem, nie chcemy tego nikomu pokazywać. Staramy się urywać to, co niewygodne, co dla nas wstydliwe i przykre. A może nawet, gdy nam jest to wypominane, udajemy, że nie wiemy o co chodzi, szybko i łatwo usprawiedliwiamy się.
W książce „Kraina ślepców” autor Herbert George Wells opisuje przygody podróżnika, który w czasie burzy zagubił drogę w górach i dotarł do jakiejś nieznanej i tajemniczej doliny, w której wszyscy mieszkańcy byli niewidomi… Co więcej – byli przekonani, że ślepota jest czymś naturalnym. Stąd nie mogli pojąć o co chodzi podróżnikowi, gdy mówi o „widzeniu” rzeczy. W tym dziwnym kraju widzący przybysz okazał się dziwakiem… Mieszkańcy doliny stwierdzili, że przybysz jest szalony. W końcu postanowili uczynić go normalnym – takim jak oni, poprzez wyłupanie mu oczu…
Straszne, nieludzkie. Ale kiedy odczytamy głębszy sens tego tekstu, zobaczymy, że podobne rzeczy dzieją się obok nas. Jeśli ktoś żyje w ciemności, to po pewnym czasie wydaje mu się, że tak ma być, że to jest normalne, że inaczej być nie może. Jeśli ktoś na co dzień żyje w grzechu – to grzech staje się czymś normalnym. Jeśli zawsze żyje z innymi w nienawiści – to po jakimś czasie jest mu z tym nawet dobrze. Jeśli ciągle oszukuje – to po prostu potem inaczej już nie potrafi. Jeśli nie ma czasu na modlitwę – to Bóg staje się kimś odległym i mało realnym. Jeśli jego język wciąż miota przekleństwa – to z trudem przychodzą mu dobre słowa. Jeśli jego chlebem powszednim są plotki i obgadywanie sąsiadów – to niestety, ale serce tego człowieka staje się ciemnością
Grzech staje się powszedni, kłamstwa, pomówienia, wulgaryzmy padają coraz łatwiej, aż trudno bez nich żyć. Krzywda, niesprawiedliwość i wyzysk staje się normalnym środkiem odnoszenia sukcesu. Brak szacunku dla rodziców, małżonka, czy dzieci nikogo nie dziwi, bo przecież wszyscy jesteśmy znerwicowani, przemęczeni i rozdrażnieni i inaczej się nie da. Zdrada małżeńska, współżycie młodych przed ślubem, mieszkanie ze sobą jak mąż z żoną nikogo nie krępuje, bo takie już są czasy. Swobodne niemoralne zachowanie młodych to dzisiejsza moda. Brak szacunku dl nauczyciela, szkoły, starszych jest czymś normalnym, nad czym ubolewamy, ale już się do tego przyzwyczailiśmy. Mięso spożywane w piątek, dyskoteka w Wielkim Poście i nie bulwersuje, bo przecież kiedyś młodzi muszą się wyszaleć. Wyzysk, kradzież rzeczy w pracy, oszukiwanie w podatkach to nawet powód do chluby, bo tak nam ciężko. Obojętność, a wręcz wrogość wobec Kościoła i księży, to tak dzisiaj modne. Niedziela dniem świętym, odpoczynkiem w gronie rodziny, a wtedy centra handlowe są najbardziej oblężone, bo Bóg wybaczy. Usprawiedliwiamy się pracą, a nikt nie pomyśli o tych, którzy tam pracują a chcieliby odpocząć.
Żyjemy w świecie, gdzie ludzi bardziej umiłowali ciemność, gdzie zło jest przyjmowane, jako coś normalnego. Gdzie Przykazania Boże może jeszcze znamy, ale nie chcemy o nich pamiętać. A czy nie jest tak, że gdy upominamy kogoś, kto grzeszy, kto krzywdzi innych, kto żyje niemoralnie i robimy to oczywiście dyskretnie, na osobności, w trosce o dobro duszy ludzkiej, spotykamy się w najlepszym wypadku z kpiną? Częściej będzie obraza, krzyk i wyrzuty, że mieszamy się w nieswoje sprawy. Że to coś normalnego. Że to my jesteśmy jacyś niedzisiejsi, odmienni, wręcz nienormalni i najlepiej zrobimy jak zaczniemy żyć jak oni.
Powiemy: tak to już jest, Ksiądz ma racje, ale to mnie nie dotyczy. Ale czy na pewno. Zapytajmy się, czy czasem ostatnio i w nas nie pojawiła się pokusa, aby samemu decydować, co dobre, a co złe. Przymykać oko na grzechy, rano machnąć ręką „innym razem się pomodlę”. Usprawiedliwić się, gdy wykorzystujemy innych, mówić „nie miałem innego wyjścia, inni też tak robią”. I w ten sposób bardzo łatwo możemy zatracić czułość sumienia. Coraz łatwiej przychodzić będą kolejne grzechy, krzywdy, wyzysk. Z czasem nie odróżnimy, co tak obiektywne jest dobre a co złe. Bo dobre będzie to, co dla mnie jest dobre, a złe, co mi nie odpowiada. Spokojnie uśpimy swe sumienia i staniemy się moralnymi ślepcami, którzy jak bohaterowie wymienionej książki ze zdziwieniem będziemy patrzyli, że ktoś zważa na przykazania, na prawo moralne. To jest przyzwolenie na zło, to jest przechodzenie na stronę ciemności. A jednocześnie prosimy Boga o pomoc, bo my tak dobrzy jesteśmy, a mamy do Niego pretensje, gdy nam nie błogosławi, nie wspiera w życiowych planach, choć one przeczą moralności, choć są wędrówką po trupach do celu.
Telewizyjne wiadomości pokazały zdjęcia wykonane policyjną kamerą zamontowaną w podstawionym samochodzie, który miał być przynętą na złodziei. Złodziej, któremu udało się otworzyć samochód i odpalić silnik, gdy ruszył, po pierwszych metrach pobożnie się przeżegnał.
Czy nie jest to streszczenie naszego chrześcijaństwa? Dopuszczamy się wielu czynów godnych politowania, co według nas w ogóle nie kłóci się z naszą wiarą? Potrafimy godzić dobro ze złem. Potrafimy zamazywać różnice między dobrem i złem.
Ale tak wcale nie musi być. Zło jest złem. Czy tego chcemy, czy nie. To sam Bóg dał nam Prawo moralne – Dekalog i nikt z nas nie może go zmienić. To prawo wypisane jest w naszej duszy, czy się z tym zgadzamy czy nie. Można udawać, ale przecież od samego mówienia, że w domu jest czysto kurz nie zniknie z mebli, ubrania się nie wypiorą, okna nie umyją. One nadal będą brudne. Jeśli powiem, że w południe słońce nie świeci, to ono nie zgaśnie od moich słów. Jeśli będę przekonywał ludzi, że woda jest sucha, od ona taka się nie stanie. Jeśli w końcu będę upierał się i mówił, że łamanie przykazań nie jest grzechem, to te czyny i tak będą grzechami. Gdyż prawo moralne jest wpisane w duszę człowieka i nikt z nas nie może go zmienić. Można tylko udawać, że jest inaczej.
Trzeba nam więc stać po stronie jasności. Trzeba nam stać pod krzyżem Chrystusa i dostrzegać swe braki. Trzeba nam przyznawać się do swych win, wyszukiwać zło, które innym wyrządzamy. Ale nie po to, by się wstydzić, by rozpamiętywać, ale by Miłosierny Bóg mógł nam je odpuścić. Abyśmy mogli posprzątać swe sumienie, abyśmy mogli żyć w czystości serca, ze świadomością, ż nikogo nie skrzywdziliśmy.
Światło i ciemność ma jeszcze jedna cechę, bardzo ważną, a tak często zapominaną. W ciemności łatwo ukryć zło i uchybienia, ale jednocześnie w ciemności nie widać także dobra. Człowiek żyjący w grzechu nie tylko ukrywa swe złe czyny, ale przede wszystkim nie dostrzega dobra, które jest w nim samym, dobra i miłości, które otrzymuje od Boga i innych ludzi. Ciągle jest smutny i przygnębiony, zgryźliwy i nieszczęśliwy, bo biedak nie widzi, ile ma. Ciemność wszystko zakryła. A jednocześnie człowiek żyjący w świetle prawdy nie tylko widzi zło swych czynów, bo te Bóg odpuszcza w swym miłosierdziu. Światło nade wszystko pokazuje, ile dobra jest w naszym życiu. Ile dobra i mieści otrzymujemy od bliskich, Boga. Ile dobra jest w nas samych. Ile wartości ma nasze życie. I na tym dobru chciejmy budować żyjąc w świetle prawdy. Za zło przepraszamy, za dobro dziękujemy i na nim budujemy przyszłość.
Dzisiejsza Liturgia Słowa ma bardzo optymistyczny charakter. Oto Bóg umiera za nas, aby dać nam zbawienie. Zbawienie jest na wyciągniecie ręki, jest ono darem od Boga. Każdy z nas może je otrzymać. Każdy może pójść do nieba. A kto by tego nie chciał. Wszystko przed nami. Naprawdę może się to nam udać. Tylko najpierw przejdźmy na stronę światła, pozbądźmy się grzechu, nie przyzwalajmy na zło i żyjmy jako prawdziwi chrześcijanie, którzy swoim codziennym życiem pokazują swą wiarę. Zwykłą, prostą, może niedoskonała, ale pełną miłości i nawrócenia. I najważniejsze przestrzegającą wszystkie przykazania Boże. A to Bóg na pewno nam wynagrodzi.
Amen.
Average Rating