Przewodniczący niemieckiego episkopatu chce wyświęcania homoseksualnych mężczyzn na kapłanów

W ubiegłym roku byliśmy świadkami wielu kontrowersyjnych wypowiedzi przedstawicieli niemieckiego episkopatu w ramach drogi synodalnej. Prym w tej materii wiódł przewodniczący niemieckiego episkopatu, bp Georg Bätzing, który systematycznie przekonywał wiernych, że Kościół katolicki powinien zmienić swoje nauczanie w sprawach dotyczących etyki seksualnej. Przypomnijmy, że niemiecki hierarcha w rozmowie z licznymi tabloidami nawoływał do zmiany nauczania kościelnego również w kwestii seksu pozamałżeńskiego i homoseksualnego.

Niemiecki biskup w rozmowie z tabloidem Bunte wyznał otwarcie, że w związku z tym, iż ludzie nie przestrzegają katolickich norm moralnych dotyczących życia seksualnego, dlatego należy “nieco zmienić Katechizm w tej sprawie”. Bp Bätzing dopytywany o swój stosunek do związków homoseksuanych oraz możliwości życia w nich katolików, powiedział wprost: „Tak, to jest w porządku, jeśli odbywa się to z zachowaniem wierności i odpowiedzialności. Nie wpływa to na relację z Bogiem”. Dodał przy tym, że: „To, jak ktoś przeżywa swoją osobistą intymność, to nie moja sprawa”.

Tyle na temat miłości, która “nikogo nie wyklucza”, ma nam do powiedzenia przewodniczący niemieckiego episkopatu. Zatem według biskupa Bätzinga akt homoseksualny jest “darem pochodzącym od Boga”, a związek osób tej samej płci traktować należy jak małżeństwo. Czy tylko we wspomnianych kwestiach bp Georg Bätzing chce reformować Kościół w ramach drogi synodalnej?

Otóż nie. Szef episkopatu Niemiec kolejny raz zaczyna szokować. Obecnie, w ramach synodalnego podążania za Chrystusem, chce zreformować doktrynę i podejście Kościoła do sakramentu kapłaństwa, opowiadając się publicznie za dopuszczeniem mężczyzn o skłonnościach homoseksualnych do prezbiteratu. Chociaż Stolica Apostolska 2016 r. przypomniała, że „praktykujący homoseksualiści” oraz mężczyźni, którzy „mają głęboko zakorzenione tendencje homoseksualne lub popierają tzw. kulturę homoseksualną” powinni być wykluczani ze stanu kapłańskiego, to biskup Bätzing ma odmienne zdanie w tej materii niż papież. Biskup Limburga watykański zakaz wyświęcania mężczyzn homoseksualnych na kapłanów uznał za niewłaściwy.

Lewicowe media w błyskawicznym tempie powielały wypowiedź przewodniczącego episkopatu Niemiec, której udzielił pierwszemu programowi radia która stanowiła aprobatę dla homoseksualnych relacji między klerykami podczas formacji w seminariach duchownych. Przytoczoną w ostatnim odcinku Deutschlandfunk historię kleryka Matthiasa, zmuszonego do opuszczenia seminarium z powodu homoseksualnej orientacji i zaangażowaniu w związek z innym klerykiem, podszyto narracją sugerującą, że ukrywanie związków kandydata na księdza prowadzi zawsze do wewnętrznego konfliktu “z jego prawdziwą gotowością do ustalenia własnych wyborów życiowych i związanych z powołaniem”.  

W opinii biskupa Bätzinga, wykluczenie ze stanu duchownego gejów, przy jednoczesnym tolerowaniu homoseksualnych księży ukrywających swoją orientację szkodzi klerykom. Przewodniczący Episkopatu Niemiec co do kwestii przydatności do kapłaństwa wychodzi z założenia, że orientacja seksualna nie odgrywa w tej materii żadnego znaczenia. Przypomnijmy sobie, że w ramach projektu “Niemiecka droga synodalna”, biskup Bätzing wielokrotnie jawnie opowiadał się za zmianami katolickiej doktryny w zakresie moralności seksualnej i moralnej oceny homoseksualizmu. Zarządzana przez biskupa Bätzinga diecezja Limburga opracowała własne stanowisko na temat katolickiej seksualności. W wytycznych znajduje się zapis sugerujący istnienie różnorodnych tożsamości i orientacji seksualnych. Ordynariusz oczywiście zachęca publicznie do tego, by niniejszą różnorodność promować i wspierać “w parafiach i instytucjach diecezji”.

Chyba już nikt nie może mieć obiekcjo co do tego, w jakim kierunku zmierza niemiecki model synodalności. Ten rodzaj ukazywania doktryny katolickiej, cytując kard. Müllera: “To nie ma nic wspólnego z Chrystusem i Trójjedynym Bogiem”. Zwolennicy takiej drogi uważają, że doktryna jest czymś w rodzaju programu partii politycznej, który można zmieniać do potrzeb swoich wyborców”. Jak widać nawet biskup potrafi tkwić w letargu i stracić Chrystusa z oczu. Czy już zaczynamy rozumieć, jak bardzo potrzebna jest dziś nasza modlitwa za rozpoczynający się wkrótce w Rzymie synod?

Jeżeli rzeczywiście chcemy „poprawić jakość życia kościelnego i realizację misji ewangelizacyjnej”, to różańce w dłoń i zacznijmy pragnąć Kościoła świętego, zmieniającego świat, nawracającego ludzi do Chrystusa – jedynego Odkupiciela człowieka. Podejmijmy post i modlitwę w tej materii, by głos ludzi pokroju biskupa Bätzinga na synodzie po prostu zamilknął. By wreszcie sam niemiecki hierarcha uświadomił sobie, że po śmierci przyjdzie mu stanąć nie przed Konferencją Episkopatu Niemiec fałszującą niezmienną doktrynę Zbawiciela, ale przed samy Chrystusem. Aby w godzinie sądu patrząc prosto w twarz Boga mógł powiedzieć: “W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (2Tm 4,7).

Swoją drogą przykro mi, że jako świecki katolik, w pełni świadomy swych braków i niedoskonałości, dożyłem czasów, w których jako laik upominać będę biskupa, by pozostał wierny depozytowi wiary i przestał infekować świętą doktrynę Kościoła katolickiego. Jednak “Jeżeli Samson oślą szczęką potrafił rozgromić tysiąc Filistynów, cóż dopiero może Bóg zdziałać, gdy ma do dyspozycji całego osła”. Niech ta myśl św. Jana Marii Vianeya, motywuje nas do czynu.

Artur Dąbrowski  

catholicnewsagency.com/dw.com/ak.czest.pl