Lewicowy terror – „Nasz Dziennik” o próbach karania z urzędu za krytykę lgbt
W piątkowym wydaniu „Naszego Dziennika” dr Marcin Romanowski, wiceminister sprawiedliwości, Dariusz Matecki, poseł Suwerennej Polski, dr Tomasz Rzymkowski, wiceminister edukacji i nauki oraz dr Artur Dąbrowski, prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej, komentują próby karania z urządu każdorazowy przejaw krytyki środowisk lgbt. Polecamy artykuł red. Rafała Stefaniuka w „Naszym Dzienniku”.
Byłby to krok w stronę budowy w Polsce genderowej dyktatury. – Lewica chce wyeliminowania z przestrzeni publicznej każdego, kto nie popiera bezkrytycznie jej ideologii. Chce zamknąć usta swoim krytykom i wszystkim, którzy niewystarczająco afirmują założenia teorii gender. W ten sposób wrócimy do czasów, w których wolność słowa, a przede wszystkim sumienia nie odgrywała żadnego znaczenia – mówi „Naszemu Dziennikowi” dr Marcin Romanowski, wiceminister sprawiedliwości.
W umowie koalicyjnej zawartej między Koalicją Obywatelską, Polską 2050, Polskim Stronnictwem Ludowym i Nową Lewicą znajduje się zobowiązanie do przeprowadzenia zmian w Kodeksie karnym tak, aby z urzędu było karane wszystko to, co lewica uzna za „mowę nienawiści”. – W tym systemie karane będzie używanie słów „mama i tata” w kontekście wychowania dziecka. Każdy, kto będzie domagał się ochrony i wzmacniania rodziny, czyli związku kobiety i mężczyzny, będzie musiał liczyć się z odpowiedzialnością karną. To już jest realizowane w krajach Zachodu. Ludzie trafiają do więzień, bo cytują Biblię – zwraca uwagę w rozmowie z nami Dariusz Matecki, poseł Suwerennej Polski.
Będzie to także wielkie zagrożenie dla nauki. – Jest to bardzo prawdopodobne, że znajdzie się nadgorliwy prokurator, a nawet cała masa, który będzie ścigał naukowców tylko dlatego, że ich badania udowadniają to, że dziecko najlepiej rozwija się w pełnej rodzinie, z mamą i tatą. Takie badania będą uznane za niepoprawne politycznie, a przez to zwalczane. Lewacki terror zatacza coraz większe kręgi i sięga wszystkich aspektów naszego życia – ostrzega w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” dr Tomasz Rzymkowski, wiceminister edukacji i nauki.
Wykrystalizowała się już większość, która w ciągu najbliższych tygodni przejmie stery państwa. Koalicja Obywatelska, Polska 2050, Polskie Stronnictwo Ludowe oraz Nowa Lewica 10 listopada zawarły porozumienie programowe. Dokument nie pozostawia złudzeń, ich ewentualny rząd będzie dążył do dokonania przewrotu społecznego w naszym kraju. Do osiągnięcia tego celu zaangażowane zostaną wszystkie instytucje państwa polskiego, także wymiar sprawiedliwości.
Punkt 7. umowy koalicyjnej brzmi jednoznacznie. „Wszyscy jesteśmy równi, a orientacja seksualna i płeć nie może być powodem dyskryminacji. Walka z mową i czynami z nienawiści będzie naszym priorytetem. Znowelizujemy Kodeks karny tak, aby mowa nienawiści ze względu na orientację seksualną i płeć była ścigana z urzędu” – zawarto w deklaracji.
– To jest szaleństwo legislacyjne, a najgorsze jest to, że dotyczy norm prawno-karnych. Zideologizowany prokurator i sąd – w tym systemie – będzie mógł Bogu ducha winnego człowieka ścigać za rzekomą mowę nienawiści i wsadzić do więzienia – podkreśla dr Tomasz Rzymkowski.
Pętana wolność słowa
Podobny postulat pojawił się w przeszłości. Środowiska skrajnej lewicy zgłaszały rzekomą konieczność penalizacji tzw. mowy nienawiści w odniesieniu do środowisk lgbt. Postulat ten upadł, gdyż nie dało się jednoznacznie określić tego, co by było „mową nienawiści” bez podeptania wartości chronionych przez Konstytucję, a nawet praw człowieka, jak chociażby wolność słowa czy wyznania. – Taki zapis w umowie koalicyjnej opozycji to ogromne zagrożenie dla wolności słowa i sumienia. Nie może być zgody na takie zmiany w prawie, nie tylko wśród ludzi prawicy, ale też wszystkich osób myślących zdroworozsądkowo – wskazuje dr Marcin Romanowski. Jak dodaje, „walka z urojoną mową nienawiści to prosta droga do powrotu cenzury ideologicznej. Karanie krytyków środowisk lgbt i ich coraz dalej idących postulatów jest absurdalne i niedopuszczalne”.
– To będzie oznaczało koniec wolności słowa w Polsce. W rozumieniu marksistów prawo ma promować pewne grupy, które mają stać się nietykalne. To także zaprzeczenie podstawowej zasadzie państwa demokratycznego – mówiącej, że wszyscy ludzie są sobie równi. W Polsce Donalda Tuska, Roberta Biedronia czy Szymona Hołowni środowiska lgbt będą mogły swobodnie wyciągać ręce po dzieci, a rodzic nie będzie mógł protestować. Dlaczego? Bo zostanie skazany z paragrafu dotyczącego mowy nienawiści – zaznacza w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” dr Artur Dąbrowski, prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej.
Rozwiązanie, które chce przyjąć koalicja, jest szczególnie niebezpieczne. – Żeby w daną sprawę włączyły się organy ścigania, to musi zostać wyrządzona szkoda. W systemie, który proponują Tusk z Biedroniem, ukarany może zostać człowiek, który nie wyrządzi żadnej szkody. Wystarczy, że wygłosi pogląd, który został zawarty w szerokim katalogu tzw. mowy nienawiści. Jego słowa nikogo nie będą musiały dotknąć, nikogo nie obrazi i nie poniży. Po prostu powie to, co myśli o homoseksualizmie, zgodnego z jego religią czy sumieniem – akcentuje dr Tomasz Rzymkowski.
Lewica w imię fałszywie rozumianej równości chce stworzyć szczególnie uprzywilejowane grupy społeczne. Faworyzowanie aktywistów lgbt jest w oczywisty sposób sprzeczne z zasadą równości. Polskie prawo karne chroni bowiem każdego niezależnie od preferencji seksualnych. – Gdy dochodzi do przestępstwa, każdy, niezależnie od poglądów i orientacji, podlega takiej samej ochronie. Oczekiwanie lepszego traktowania jest niedopuszczalne. Prawo nie może afirmować oraz nadawać specjalnych przywilejów tylko w związku z tym, że ktoś żyje w związku homoseksualnym. Polska Konstytucja nie zostawia na tym polu żadnych wątpliwości – przypomina dr Marcin Romanowski.
Walka o przywileje
Skrajna lewica wiele mówi o tolerancji i różnorodności, której w ogólnie nie przejawiają wobec ludzi o odmiennym światopoglądzie. – Walczą nie o równe traktowanie, które im od dawna przysługuje, ale o zdobycie określonych przywilejów. Ich rzeczywistym celem jest ekspansja ideologii gender, szczególnie wśród instytucji publicznych. Lewicowi aktywiści chcą ingerować przede wszystkim w edukację, media oraz szczególnie w prawo – ostrzega wiceminister sprawiedliwości.
Cancel culture to pojęcie, które szczególnie mocno odcisnęło się na społeczeństwach Zachodu, ale w Polsce także dokonuje coraz większego spustoszenia. Kryje się za nim działanie zmierzające do usunięcia z życia publicznego osób, które nie chcą się podporządkować lewicowej wizji świata. – Kodeks karny ma być biczem używanym w odniesieniu do osób doceniających rodzinę, widzących zło, które społeczeństwu wyrządza realizacja ideologii gender. Planowane jest wyrzucenie tych osób z debaty publicznej. Chcą iść nawet o krok dalej, bo grożą sankcjami karnymi tym osobom – wyjaśnia dr Artur Dąbrowski.
Koncepcja „mowy nienawiści” powstała w Związku Sowieckim w latach 40. XX w. Od początku służyła jako narzędzie walki ideologicznej z przeciwnikami politycznymi reżimu. Dziś chętnie sięga po nie współczesna zachodnia lewica. „Mowa nienawiści” jest wykorzystywana przez europejskich neomarksistów do kneblowania ust każdemu, kto ma odwagę krytykować kolejne żądania ideologów. – Dziś „mową nienawiści” określa się wspieranie tradycyjnych wartości, a nawet opowiadanie się za biologicznym rozumieniem płci i rodziny. Dotyczy to również osób, które wypowiadają się zgodnie ze swoim sumieniem, powołując się na prawo naturalne czy chrześcijaństwo – akcentuje dr Marcin Romanowski. – Dla lewicy pojęcie wolności sumienia nie ma żadnego znaczenia. Dziś taki model poparły partie tworzące opozycyjną koalicję parlamentarną – wskazuje wiceminister sprawiedliwości.
Policja myśli
Czy powstanie znana z książki George’a Orwella „Rok 1984” policja myśli? Wiele na to wskazuje. – Niedawno Parlament Europejski zgodził się na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej czterech europosłów: Beaty Kempy, Patryka Jakiego, Tomasza Poręby i Beaty Mazurek, tylko za to, że polubili wpis w mediach społecznościowych krytykujący politykę UE. Tylko to zostało uznane za działanie bezprawne – przypomina Dariusz Matecki. Jak dodaje, w przeszłości sam wyprodukował wiele spotów, które obnażały miałkość idei współczesnych elit Unii Europejskiej. – I za taką działalność grozi odpowiedzialność karna. To nie są bajki, to rzeczywistość, która jest nam tworzona – alarmuje poseł Suwerennej Polski. – W Europie Zachodniej czy w Stanach Zjednoczonych ludzie są ciągani po sądach, bo powiedzieli na kobietę, która ma dziecko – mama, a na mężczyznę – tata. Ludzi wyrzuca się z uniwersytetów, bo powiedzieli, że są tylko dwie płcie. Odwagą w zachodnim świecie jest powiedzenie, że są tylko dwie płcie. Taki świat szykuje nam Robert Biedroń – i to on ma decydować w Polsce, co jest „mową nienawiści” – zwraca uwagę Dariusz Matecki. Jak dodaje, to będą bardzo trudne czasy dla osób o poglądach narodowych i katolickich.
Źródło: Nasz Dziennik
Average Rating