Ojcze Święty – będziemy Cię zawsze pamiętać jako współpracownika prawdy

Read Time:7 Minute, 36 Second

Pożegnaliśmy Benedykta XVI wielu z nasz towarzyszyło papieżowi w jego ostatniej drodze za pomocą mediów, czy też przez bezpośrednie uczestnictwo we Mszy św. pogrzebowej na miejscu w Watykanie. W tym tak ważnym dla Kościoła i Nieba dniu chcemy zachęcić członków naszego stowarzyszenia do modlitwy za ŚP papieża Benedykta, ale również odesłać do trzech kluczowych tekstów z nauczania Josepha Ratzingera.

Pierwszy z nich stanowi publikacja „Wprowadzenie w chrześcijaństwo” z 1968 r. Drugi to artykuł z 1958 roku, „Kościół pogan nazywających się jeszcze chrześcijanami”, w którym młody prezbiter Joseph Ratzinger dokonał wnikliwej analizy sytuacji Kościoła osadzonego w kulturze z pozoru chrześcijańskiej. Trzeci tekst odsyła nas do homilii kard. Josepha Ratzingera, którą wygłosił podczas Mszy św. Pro eligendo Romano Pontefice, 18 kwietnia 2005 r., kiedy to padły pamiętne słowa o „dyktaturze relatywizmu”.

Życzymy Państwu owocnej lektury i żywimy nadzieję, że podczas spotkań formacyjnych w waszych Parafialnych Oddziałach podejmiecie refleksję nad spuścizną intelektualną papieża Ratzingera.

Artur Dąbrowski

1. „Wprowadzenie w chrześcijaństwo”

W czasie zmagania się Niemców z rozruchami studentów, do których grunt przygotował przedstawiciel szkoły frankfurckiej, zagorzały marksista, Herbert Marcuse, na Uniwersytecie Eberharda Karola w Tybindze, ks. prof. Joseph Ratzinger rozpoczął cykl wykładów, zatytułowanych „Wprowadzenie w chrześcijaństwo”. Prelekcje z roku 1967 młody profesor Ratzinger rozpoczął od znanego opowiadania Sörena Kierkegaarda o błaźnie i pożarze.

„W pewnym cyrku wędrownym w Danii wybuchł pożar. Dyrektor cyrku wysłał błazna, gotowego już do występu, do sąsiedniej wsi po pomoc, zwłaszcza że zagrażało niebezpieczeństwo, iż ogień przeniesie się do wsi poprzez puste, wyschnięte po zbiorach pola. Błazen pobiegł do wsi i prosił mieszkańców, by czym prędzej przyszli i pomogli gasić pożar w cyrku. Ale wieśniacy uważali krzyki błazna tylko za świetny trik propagandowy, który ma zwabić jak najwięcej ludzi na przedstawienie: klaskali i śmiali się do łez. Błazen miał ochotę raczej płakać, niż się śmiać, daremnie próbował błagać ludzi i tłumaczyć im, że nie ma tu żadnego udawania, żadnego triku, że to gorzka prawda, że cyrk się rzeczywiście pali. Błagania jego wywoływały tylko nowe wybuchy śmiechu, uważano, że świetnie gra swą rolę. Aż wreszcie ogień przeniósł się do wsi, na pomoc było za późno, tak że zarówno wieś, jak i cyrk spłonęły”[1].

Przyszły papież, za pomocą opowiedzianej historyjki przekonuje nas o tym, że w postawa i ubiór błazna są w gruncie rzeczy czymś, co urzeczywistnia we współczesnym świecie relacje wielu ludzi do Kościoła. Taki stan rzeczy odzwierciedla dobrze pozyskana przez Ratzingera diagnoza zwrotna, którą w kontekście Kościoła schyłku lat pięćdziesiątych wypowiadają jego wierni: „Można mu się spokojnie przysłuchiwać, ale nie trzeba się zbytnio przejmować tym, co mówi”[2]. Jest jednak jeszcze coś, co o wiele bardziej szokuje w tym przekazie. Profesor Ratzinger, mówi nam, że: „mieszkańcy wsi, do których błazen spieszy, to znaczy ludzie niemający wiary”[3].

Można się tłumaczyć, że to tylko przykład. Niestety nie. Takie myślenie wydaje się błędne. Dziś powiedzielibyśmy, że nie mamy do czynienia z pożarem na terenie Niemiec, ale ogólnie rzecz ujmując z mieszkańcami „globalnej wioski” (Herbert Marshall McLuhan), którą zamieszkują ludzie ochrzczeni, którym trzeba podpowiadać, jak żyć w świecie trawionym pożarem „politycznej poprawności”.

Ks. Joseph Ratzinger stanął naprzeciw osób, które ulegając manipulacji inspirowały się marksistowską wizją świata. Przyszły biskup, kardynał i papież, nie bał się konfrontacji z ludźmi, którzy coraz bardziej radykalizowali swoje poglądy w oparciu o ideologię, którą reprezentowali Mao Zedong, Che Guevara, Ho Chi Minh, Trocki i wielu innych komunistów. Ratzinger wskazywał wyraźnie, że bycie na dłuższą metę może się rozwijać społeczeństwo ukierunkowane na prawdę.

2. „Kościół pogan nazywających się jeszcze chrześcijanami”

W 1958 roku Joseph Ratzinger przeprowadza wnikliwą analizę sytuacji Kościoła osadzonego wówczas w kulturze z pozoru silnie zdominowanej przez chrześcijaństwo. W rozmowie z Benedyktem XVI Peter Sewald zadając papieżowi pytanie na temat doświadczeń z okresu bycia wikariuszem w Bogenhausen i artykułu „Neopoganie i Kościół”, otrzymuje następująca odpowiedź: „Ten rok [1958] okazał się najpiękniejszy w moim życiu, choć nie zabrakło w nim dramatycznych doświadczeń, właśnie przy nauczaniu katechezy. Miało się czterdzieścioro chłopców czy czterdzieści dziewcząt przed sobą, grzecznie uczestniczących w zajęciach, ale wiedziało się, że w domu słyszeli zupełnie coś innego. „Ale tatuś mówi – dowiadywałem się potem – że nie muszę się tym tak przejmować”[4]. Jak dodaje Ratzinger, już wtedy „czuło się, że instytucjonalnie wszystko jeszcze trwa, lecz realny świat oddalił się w znacznym stopniu”[5]. Dodał przy tym: „Prowadziliśmy dobre duszpasterstwo dla młodzieży, niemniej wszyscy przeżywali wewnętrzne rozterki, że ze swoją religijnością stają się obcy we własnym świecie”[6].

Według statystyk religijnych, w opinii Josepha Ratzingera, Europa przedstawia się jeszcze jako całkowicie chrześcijański kontynent. Niestety, należy mieć świadomość, że statystyki się mylą. Ratzinger zwraca uwagę na fakt, że od ponad czterystu lat Europa stanowi siedlisko nowego pogaństwa, które dodatkowo niepowstrzymanie narasta w sercu samego Kościoła i grozi mu wewnętrznym drenażem. Dlatego stwierdza, ze: „Wizerunek Kościoła nowożytności w istotny sposób kształtuje fakt, że w zupełnie nieprzewidywalny sposób stał się on Kościołem pogan i proces ten postępuje”[7].

Niestety, nie żyjemy dziś w czasach, kiedy to doszło do powstania Kościoła z pogan, którzy stali się chrześcijanami. W jakże aktualnej opinii Ratzingera dostrzegamy, że tak na serio przyszło nam egzystować w dobie „Kościoła pogan, którzy zwą się jeszcze chrześcijanami, lecz w rzeczywistości są poganami”[8]. Dlatego współ

czesny człowiek, „w normalnym przypadku, powinien raczej zakładać niewiarę swojego bliźniego”[9]. W takich okolicznościach, „etatów apostolskich” nie powinno zabraknąć. Trzeba z postawy statycznej przejść w dynamiczną i wyruszyć, jak uczy papież Franciszek iść na egzystencjalne peryferie grup i osób najbardziej oddalonych, najbardziej obojętnych wobec Chrystusa.

3. „Dyktatura relatywizmu”

W homilii podczas Eucharystii przed konklawe, na którym wybrano papieżem Benedykta XVI, ówczesny dziekan Kolegium Kardynalskiego, kard. Joseph Ratzinger, określając rzeczywistość egzystencjalną Kościoła we współczesnym świecie, użył świecie zwrotu „dyktatura relatywizmu”[10]. Wyjaśnił przy tym, że reżim relatywistyczny, polega na bezkompromisowemu poddawaniu się „każdemu powiewowi nauki”, który pretenduje do ostatecznej, jedynie słusznej wykładni rzeczywistości. W taki sposób „tworzy się swoista dyktatura relatywizmu, który niczego nie uznaje za ostateczne i jako jedyną miarę rzeczy pozostawia tylko własne ja i jego zachcianki”[11].

Dziekan Kolegium Kardynalskiego uświadamia nas, że uzyskana przez jednostkę absolutyzowana wolność, której nie wiążą żadne prawa, prowadzi w rzeczywistości do dyktatury[12]. Dodaje przy tym, że w dobie rugowania prawa naturalnego ze wszystkich obszarów ludzkiej egzystencji, należy uświadomić sobie, że jego uniwersalność jednoznacznie przekonuje o tym, iż jego normy „obowiązują zawsze i wszędzie, niezależnie od czasu i miejsca”[13]. Tam gdzie się ich nie przestrzega, w miejsce przyobiecywanej wolności pojawia się zawsze dyktatura wymierzona wprost w samego człowieka.

Fundament relatywizmu stanowi rozmywanie się pewników dotyczących Boga, człowieka i świata. Zjawisko to idzie w parze z zanikiem poczucia nienaruszalnych zasad moralnych[14]. W odniesieniu chociażby do kwestii życia w jego okresie prenatalnym, widzimy wyraźnie z jakim oporem i odmową spotyka się określanie dziecka w tej fazie terminem człowiek. Bez wątpienia przyznać można, że 100% racji ma prof. Roberto de Mattei twierdząc, że współczesna debata, którą obserwujemy „dotyka konfliktu między dwiema wizjami świata: tą, która wierzy w istnienie wartości niezmiennych, wpisanych przez Boga w naturę człowieka oraz tą, która utrzymuje, że nic nie jest w stabilne oraz trwałe, lecz wszystko jest względne i zależy od czasów, miejsc i okoliczności”[15].

Nas, katolicki laikat, Benedykt XVI zachęcał do tego, abyśmy żyjąc pośród społeczeństwa hołdującego relatywistycznym wartościom, byli w sferze publicznej świadkami, rzecznikami i promotorami mądrości i wizji świata, która inspiruje się wiarą[16]. Jedynie w taki sposób przyczynimy się do uwiarygodnienia prawdy, ukazując jej moc w konkrecie życia społecznego[17].

Odnoszę wrażenie, że dziś pojęcie błazna, bynajmniej w naszej rzeczywistości, zastąpiono terminem „moherowego beretu”. Trawiący współczesny świat „marsz przez instytucje” przeniósł się również na polską rzeczywistość. Posiłkujący się „poprawnością polityczną” neomarksizm roznieca pożar na obszarze kultury. Wszechstronne błagania tzw. „moherów” o modlitwę i przeciwstawianie się rewolucji kulturowej, wywołują u wielu ludzi salwy śmiechu. Mimo tego, to właśnie na płaszczyźnie kultury należy podjąć działania, które przyczynią się do uwiarygodnienia prawdy, która z całą konsekwencją swej siły zdemaskuje dyktat neomarksizmu wspartego „poprawnością polityczną”.

Przy okazji uroczystości św. Józefa dobrze będzie przypomnieć, odświeżyć nauczanie Josepha Ratzingera. Myślę, że taka forma prezentu dla emerytowanego papieża będzie wyrazem naszej pamięci i uznania za bezinteresowną służbę na rzecz prawdy. Wiek podeszły ma to do siebie, że człowiek lubi wracać do chwil minionych. W związku z tym, w naszych rozważaniach wróciliśmy do wczesnych publikacji Josepha Ratzingera. Ich treści okazały się ponadczasową przestrogą przed ogarniającą nas zewsząd „dyktaturą relatywizmu”.

Dr Artur Dąbrowski, prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej.

________________________________________

[1] J. Ratzinger. Wprowadzenie w chrześcijaństwo, tłum. Z. Włodkowa, Kraków 2006, s. 35-36.
[2] Tamże, s. 36.
[3] Tamże, s. 37.
[4] P. Sewald, Benedykt XVI. Ostatnie rozmowy, tłum. J. Jurczyński, Kraków 2016, s. 111-112.
[5] Tamże, s. 112.
[6] Tamże.
[7] Tamże, s. 297.
[8] Tamże.
[9] Tamże.
[10] Por. Homilia kard. J. Ratzingera podczas Mszy św. „pro eligendo Romano Pontefice”. „Ku dojrzałości wiary w Chrystusa”, w: OsRomPol 274 (2005), nr 6, s. 30.
[11] Tamże.
[12] R. de Mattei, Dyktatura relatywizmu, tłum. P. Toboła-Pertkiewicz, E. Turlińska, Warszawa 2009, s. 8.
[13] Tamże, s. 26.
[14] Por. J. Ratzinger, Europa. Jej podwaliny dzisiaj i jutro, tłum. S. Czerwik, Kielce 2005, s. 21-24.
[15] R. de Mattei, Dyktatura…, s. 7.
[16] Por. Homilia w czasie Mszy św. w Bellahouston Park, Glasgow, 16.09.2010.
[17] Por. Benedykt XVI, Caritas in veritate, 2.

Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous post Pożegnaliśmy Ojca Świętego Benedykta XVI
Next post 7. Kłobucki Orszak Trzech Króli przeszedł do historii.