“Przyzwolenie na ataki” – wywiad prezesa DIAK dla “Naszego Dziennika”
W dzisiejszym wydaniu “Naszego Dziennika” (7.03.2023) redaktor Rafał Stefaniuk przeprowadza rozmowę z dr. Arturem Dąbrowskim, prezesem Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej – Zachęcamy do zapoznania się z wywiadem.
Prokuratura Okręgowa w Częstochowie twierdzi, że nie widzi podstaw do podjęcia działań prawnych dotyczących przyjętej w grudniu 2022 r. uchwały częstochowskiej rady miasta w sprawie zaprzestania przez samorząd finansowania lekcji religii. Jaka jest argumentacja prokuratury?
– Z informacji, które otrzymałem z prokuratury, wynika, że śledczy uważają, iż nic złego się nie stało, gdyż uchwała, o której rozmawiamy, przyjęła formę apelu. A intencją, która miała rzekomo przyświecać twórcom dokumentu, jest to, aby budżet centralny finansował lekcje religii. Nikt nie zastanawia się nad tym, dlaczego lekcje mają być sposobem na zaoszczędzenie pieniędzy. Ten fakt nie zainteresował również
prokuratury, która uważa, że uchwała nie jest formą dyskryminacji katolików. Zwróćmy uwagę na to, co obecnie ma miejsce w Polsce. Trwają regularne ataki na miejsca kultu religijnego. W ostatnią niedzielę
młodzi ludzie weszli do bazyliki św. Krzyża w Warszawie i tam zorganizowali swój tęczowy happening.
Kilka dni wcześniej sąd w Toruniu umorzył postępowanie w sprawie poseł Lewicy Joanny Scheuring-Wielgus oskarżonej o złośliwe przeszkadzanie w Mszy Świętej. To jest wysyłanie jasnego sygnału do wszystkich wrogów Kościoła, religii i tradycji: idźcie dalej tą drogą, nic złego wam się nie stanie.
Uchwałę trzeba odczytywać w kontekście nagonki na katolików?
– Oczywiście. Trwa wojna wypowiedziana Bogu i Kościołowi. Duża część młodych ludzi w naszym społeczeństwie jest negatywnie nastawiona do religii. Dochodzi do jawnych ataków na miejsca kultu i kapłanów. W tym samym czasie radni o poglądach lewackich zgłaszają projekt usunięcia religii ze szkół. Chociaż przedmiotów jest bardzo dużo, to szukają oszczędności właśnie w lekcjach religii. Dodatkowo
próbują przerzucić problem na władze centralne. Zwolennicy tej uchwały mają usta pełne wielkich haseł o równości i szacunku. Co więcej, uczestniczą w tzw. paradach równości, a głoszą idee uderzające w Kościół katolicki. Te środowiska już otwarcie mówią, że walczą z religią. Dla nich szydzenie z kapłanów czy świętości jest w pełni usprawiedliwione. Wskazują, że to rzekomo lekcje religii odpowiadają za brak środków w miejskiej kasie. Jak inaczej można odczytywać tę uchwałę?
Przyjmowane przez samorządy Karty praw rodziny zostały nazwane przez instytucje międzynarodowe,
a także niektóre organy państwowe dyskryminującymi, chociaż nie zawierają rozwiązań, które uderzają
w środowisko lgbt. Uchwała rady miasta w sprawie lekcji religii już nie jest dyskryminująca. Gdzie tu logika?
– Logiki w tym nie ma. Niestety, ale instytucje europejskie i coraz częściej organy państwowe poległy w walce z relatywizmem. Nie udawajmy – dzisiaj mamy wyznania równe i równiejsze. Jeżeli polityk mówi, że będzie stawał w obronie wolności religijnej, to w tym stwierdzeniu nie kryje się deklaracja, że doprowadzi
do tego, żeby katolicy czuli się bezpiecznie. Najbardziej przerażające jest to, że organy państwowe
nie mają pojęcia, że poprzez przyzwolenie na walkę z religią i Kościołem podcinają gałąź, na której siedzą. Państwo nie może działać bez wartości i zasad moralnych. Z kolei wrogowie religii z tego, co się dzieje,
wyciągają jedną lekcję: państwo polskie będzie milczeć, gdy będziecie walczyć z religią. I tak katolik nie może liczyć na wsparcie państwa polskiego. Warto w tym kontekście zwrócić uwagę, że wpływy do budżetu opierają się głównie na podatkach płaconych przez ludzi ochrzczonych – bo jeszcze jest nas w tym kraju większość.
Skąd ta bezsilność organów państwowych?
– Przykład zawsze idzie z góry. Instytucje unijne wprost domagają się, żeby znieść przepisy mówiące o ochronie uczuć religijnych. Jest to, co prawda, ubrane w piękne słowa o wolności myśli i wypowiedzi, ale sprowadza się właśnie do tego, żeby swobodnie można było kpić z tego, co święte. Z przykrością obserwuję, że ta argumentacja przenika do sposobu myślenia instytucji państwa polskiego. One nie chcą mieć problemu. Wolą zamknąć oczy. Zrobią wszystko, żeby tylko Unia Europejska się nie obraziła, żeby
przypadkiem nie pogroziła palcem. Więc prokuratura wysyła sygnały do środowisk katolickich: nie starajcie się, nie walczcie, dajcie sobie spokój. Chce się doprowadzić do sytuacji, że będziemy tak zniechęceni walką, że zrezygnujemy. Wówczas środowiska lewackie będą mogły zrobić wszystko. Znowu w Kościele ma zapanować kult najpopularniejszego świętego: świętego spokoju.
Uważa Pan, że środowiska katolickie w wystarczający sposób walczą o swoje prawa?
– W żadnym wypadku. Ciągle jeszcze oglądamy się na siebie i zastanawiamy się: czy ktoś coś za nas zrobi? Wielu katolików funkcjonuje jedynie w strefie deklaracji. Zapomina, że bycie członkiem Kościoła katolickiego to coś więcej niż opłatek na Boże Narodzenie czy święconka w Wielkanoc. Przedwojenna Akcja Katolicka odgrywała znaczącą rolę i miała ogromne przełożenie na życie społeczne. Dzisiaj jej
rola sprowadza się do tego, że od czasu do czasu potępi jakiś czyn. I na tym się kończy. To dotyczy praktycznie wszystkich organizacji Kościoła. Dziwię się, że jeszcze nie powołano do istnienia solidnych struktur, które będą walczyć o dobre imię Kościoła, należyte miejsce katechezy. Dlaczego dzisiaj nie broni
się wiary? Bo brakuje aktywności i organizacji. Lewica świetnie zdiagnozowała działanie Kościoła i świeckich. Wie, w czym jesteśmy słabi i gdzie można uderzać. Atakuje się nas, a środowisko biskupów, księży czy świeckich milczy.
Przy obecnych zmianach społecznych młodzież potrzebuje lekcji religii w szkole?
– To jest pytanie o stan lekcji religii: ich atrakcyjność, poziom i przygotowanie merytoryczne katechetów oraz szkół. W Polsce są szkoły, gdzie religię prowadzi się atrakcyjnie. Mamy pedagogów, którzy znaleźli sposób dotarcia do młodego człowieka. Z pewnością nie jest to łatwe zadanie, dlatego warto czerpać z
ich doświadczeń. Niestety, ale Kościół w Polsce przespał ostatnie lata i pozwolono na degradację lekcji religii. Już teraz powinny zostać ogłoszone prace nad nowym systemem głoszenia religii w szkole. To jest zadanie dla Konferencji Episkopatu Polski. Na razie nie słychać, aby takie prace miały ruszyć.
Będą kolejne próby wyrzucenia religii ze szkół?
– Nie mam co do tego wątpliwości. Od lat próbuje się podzielić społeczeństwo w tej kwestii. Zaczyna się od uderzeń w autorytety. Dotyka się szczególnie mocno ludzi zmarłych, gdyż nie mogą się bronić. Uderzenie idzie w św. Jana Pawła II, a ostatnio w ks. kard. Adama Sapiehę. Młodzież ma odbierać Kościół jako miejsce zdegenerowane, dla którego nie ma miejsca w życiu społecznym, a zwłaszcza w systemie
edukacji.
Average Rating