„W polityce potrzeba ludzi sumienia” z dr. Arturem Dąbrowskim, rozmawia Rafał Stefaniuk

Read Time:7 Minute, 17 Second

W dzisiejszym – sobotnio-niedzielnym wydaniu „Naszego Dziennika” polecamy rozmowę, którą z prezesem Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej dr. Arturem Dąbrowskim przeprowadził redaktor Rafał Stefaniuk. Jednym zdaniem: Polecamy wywiad „W polityce potrzeba ludzi sumienia”.
Admin.

Życie wiarą, a także działalność polityczna i społeczna idą ze sobą w parze?

– Jeżeli tak by nie było, to zastanówmy się, czy nasza inspiracja Ewangelią jest jeszcze katolicka. W historii mieliśmy wiele przykładów tego, że grupa osób – a nawet jednostki – zmieniała całe państwa. Pierwsi chrześcijanie nie różnili się strojem od wyznawców innych religii. Ich sposób bycia doprowadził do tego, że całe państwa stawały się chrześcijańskie. Wystarczyło, że wszczepili się w ład kulturowy, społeczny, polityczny i gospodarczy, aby narodziła się nowa formuła cywilizacyjna, która trwa już ponad 2 tys. lat. Wartości chrześcijańskie są światu bardzo potrzebne – szczególnie światu polityki. Kościół w wielu swoich dokumentach przypomina, że jesteśmy powołani do realizowania swojego apostolstwa w świecie. Nie możemy zdezerterować. Nie możemy się oglądać na innych i czekać, że ktoś np. załatwi za nas sprawy związane z ochroną życia.

To dlaczego w Polsce zaangażowani katolicy stronią od aktywności w sprawach publicznych: społecznych czy politycznych?

– Efektem Soboru Watykańskiego II było to, że wierni świeccy zwrócili się – w większym stopniu niż wcześniej – w kierunku posług w Kościele. Przez wieki były one niedostępne. Mnie również zaskakuje fakt, że tak stronimy od spraw związanych z aktywnością społeczną. Przecież do tego motywował nas św. Jan Paweł II, a po nim Benedykt XVI. Jest to też nauczanie, które dalej niesie Franciszek. Kolejnym problemem jest to, że w Kościele katolickim została zaszczepiona mentalność, która koncentruje się na modlitwie, a działalność społeczną odsuwa na boczny tor. To jest pułapka, w którą wpadliśmy. A przecież należy przywracać rzeczywistości skażonej grzechem jej właściwe oblicze. Problemem ciągle pozostaje formacja. Jesteśmy bardzo dobrzy w modlitwie, ale skrajnie słabi w czynie. I właśnie osoby, które domagają się budowy tzw. świeckiego państwa, wiedzą to bardzo dobrze: kiedy oni idą przez instytucje, zawłaszczają kolejne dziedziny naszego życia, my się tylko modlimy. To jest istotny problem. Wielu katolików ma też poważne problemy z pamięcią.

Co to oznacza?

– Zapomnieliśmy, że z naszej przynależności do Kościoła spoczywa na nas obowiązek podejmowania konkretnych inicjatyw społecznych. Zamiast wziąć się do roboty, wolimy oglądać się na naszych pasterzy. Tak, kapłani i osoby konsekrowane są istotną częścią naszego Kościoła. Ale nie zapominajmy, że prawo kanoniczne i nauczanie soborów nakłada na nas obowiązki. Mamy m.in. nieść wartości katolickie do przestrzeni publicznej i społecznej. Gdy już damy spokój duszpasterzom, to wtedy patrzymy na partie polityczne, które – tak jak uważamy – muszą coś za nas zrobić. Naszą rolę spłyciliśmy tylko do tego, że raz na 4 lata pójdziemy na wybory i oddamy na nich głos. Nagle okazuje się, że politycy, którzy jeszcze niedawno pięknie wyglądali w kościele, mówią rzeczy związane z aborcją czy in vitro, które są niezgodne z katolicką nauką społeczną.

Na ile przeszkadza nam narodowa mentalność? W Polsce źle odbierane jest np. to, że ktoś się czymś wyróżnia, że potrafi więcej niż inni, że chce działać.

– Mamy wiele przywar. Jedną z nich jest to, że bardzo słabo pracujemy w grupach i nie umiemy się jednoczyć. U nas nie ma jednoczenia się – jest pospolite ruszenie. Chętnie się zbieramy. Idziemy w marszach. Przyjedziemy nawet do stolicy w połowie tygodnia na manifestację. I cóż z tego, skoro odpuszczamy to, co było niezwykle istotne przez 123 lata zaborów: pracę u podstaw. Dlatego apeluję: odrzucajmy nasze przywary narodowe, te, które nie pozwalają nam się rozwinąć. Gdy spotkamy katolika, który jest uzdolniony, ma świetne pomysły, to pomagajmy mu się rozwinąć. Działajmy z głową. Nie udało się nam stworzyć też silnych instytucji, które by nas motywowały.

Jakich instytucji?

– Bardzo silnych mediów katolickich – takich, które mogłyby spokojnie rzucić wyzwanie obecnie dominującym podmiotom. Jak bardzo zmieniłaby się Polska, gdybyśmy mieli silne media, które mogą powalczyć o ludzi, o zbawienie ich dusz? Mamy bardzo dobre media katolickie – telewizję, radio czy prasę. Ale dlaczego tak mało katolików je wspiera? Dlaczego czekamy, aż ktoś coś zrobi za nas? Sięgajmy do tego, co nam zostawili wizjonerzy, wielkie postacie naszej historii. Nasz wielki święty – o. Maksymilian Maria Kolbe – powiedział: „Możemy wybudować wiele kościołów. Ale jeśli nie będziemy mieli własnych mediów, te kościoły będą puste”. Sytuacja jest zero-jedynkowa. Jeżeli nie wspierasz katolickich mediów, to przykładasz rękę do tego, że Kościół katolicki jest w Polsce w defensywie. Tej wojny o duszę naszego Narodu nie wygramy bez katolickich mediów. Motywacja musi też przyjść ze strony naszych księży biskupów. Czymś nieakceptowalnym jest to, gdy świeccy walczą w danej sprawie, bardzo ważnej, a pasterze naszych diecezji ich nie wspierają.

Liderom politycznym w Polsce przeszkadza to, że na ich listach mogą znaleźć się ludzie sumienia?

– Odbyłem wiele rozmów z liderami politycznymi różnych partii i wiem, że oni się panicznie boją tego, że do ich organizacji będą należeć ludzie sumienia. Wielokrotnie z moimi najbliższymi współpracownikami spotykałem się z politykami, którzy chodzą do kościoła, prowadzą życie sakramentalne. I jaki zarzut nam stawiano? Twierdzono, że nasze poglądy – jako członków Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej – są zbyt wyraziste. Twierdzili, że tego, czego my się domagamy, nie da się wprowadzić. A my nie proponowaliśmy nic innego niż wprowadzenia rozwiązań, które wprost wynikają z katolickiej nauki społecznej. Liderzy polityczni panicznie boją się ludzi sumienia. Jest tak, bo są to osoby, których nie da się kontrolować. Człowiek, który prowadzi życie sakramentalne, będzie w każdej sytuacji stał po stronie prawdy i nie da się złamać. A politycy chcą mieć wokół siebie ludzi o gumowych kręgosłupach. I to jest wielki błąd.

Jak rzeczywistość społeczną może zmienić fakt, że większą rolę w polityce będą odgrywać ludzie sumienia?

– To byłaby zmiana rewolucyjna. Obecnie w polskiej polityce mamy za dużo osób, które idą pełnić obowiązki publiczne z potrzeby szukania rozgłosu, chęci zrobienia kariery, po to, aby zaspokoić swoją próżność. A nawet po to, aby zarobić na utrzymanie siebie i przyszłych pokoleń. Celem człowieka uduchowionego, który realnie współpracuje z Bogiem, daje Mu się prowadzić i rozwija potencjał innych osób, jest odnowa nie tylko materialnej strony naszej Ojczyzny, ale też i tej duchowej. Porażką jest to, że liderzy polityczni nie chcą mieć ludzi jednoznacznych – takich, którzy po katolicku rozumieją ekonomię, czy też takich, którzy zawsze będą stać po stronie życia. Docierają do nas informacje, że osoby uważane za prawdziwych katolików mają o wiele więcej problemów w działalności politycznej albo też celowo nie umieszcza się ich na listach wyborczych. I – uwaga – utrudnia się karierę polityczną ludziom rozpoznawalnym, o dużym autorytecie tylko dlatego, że są katolikami. Przecież od takich osób powinniśmy rozpocząć układanie list wyborczych. Zauważmy, że środowiska lewackie wspierają się, jak mogą. Niestety, są w Polsce partie polityczne, których liderzy publicznie twierdzą, że odwołują się do wartości chrześcijańskich, a nie chcą mieć u siebie katolików, którzy są ludźmi sumienia. To partie chcące zbić na Kościele kapitał polityczny. I gdy Kościół przestanie być im potrzebny, to go porzucą.

To duży błąd, że ruchy katolickie dzielą się na „my” i „oni”?

– Tak, to bardzo na nas ciąży i nie pozwala zbudować realnej siły. W Kościele – wewnątrz niego – musimy toczyć debatę. Nie możemy się obrażać, dzielić. Kościół nie jest skupiony wokół partii politycznej – lewicowej czy prawicowej – ale wokół niezmiennej Ewangelii Chrystusowej i Tradycji. Jeżeli ktoś jest człowiekiem sumienia, to musi zdawać sobie sprawę z tego, że będzie sądzony na podstawie nie statutu partyjnego czy nawet Konstytucji RP, ale Ewangelii. Niestety, katolicy zamykają się w swoich światach. Nie pasują nam osoby, które przeżywają swoją wiarę w innych organizacjach kościelnych. Jeżeli ktoś jest w Kościele, to musi przyjmować jego naukę całkowicie. Wszyscy razem stanowimy olbrzymi płomień, który może zmienić świat. Nas – dzieci Kościoła – mają cechować modlitwa i czyn. Razem możemy zrobić więcej.

Gdzie PiS – deklarujące przywiązanie do konserwatywnych wartości – może szukać katolików, którzy zasililiby listy wyborcze tej partii?

– Można by rzec, że są pewne organizacje ukierunkowane głównie na działalność społeczną – m.in. Akcja Katolicka. My to mamy wpisane w nasz charyzmat. Jeżeli pyta mnie Pan, gdzie w Kościele można znaleźć najlepszych kandydatów na polityków, to odpowiem, że wszędzie. Każdy człowiek ochrzczony musi realizować swoją misję w świecie. Przestrzegam przed myśleniem, że życie religijne, pobożność, codzienny udział w Eucharystii czy nawet przeżyte głęboko rekolekcje są wyznacznikiem tego, czy mamy kompetencje do tego, żeby wejść w życie polityczne. Liderzy polityczni nie mogą się bać zapraszać do współpracy ludzi sumienia, ale tych, którzy mają wysokie kompetencje, którzy już teraz cechują się wysokimi umiejętnościami lub też mogą w przyszłości się rozwinąć na tyle, żeby usprawnić funkcjonowanie danej organizacji, a nawet zmienić Polskę. Będę to zawsze podkreślał: są dwa płuca – modlitwa i praca. Jeżeli ktoś się pięknie modli, a zaniedbuje pracę, to będzie słabym politykiem. Jeżeli ktoś ma wiele talentów, które rozwinął, a zaniedbuje życie duchowe, to szybko upadnie. Dlatego: módl się i pracuj. I takich ludzi znajdziemy w całym Kościele, m.in.: w Akcji Katolickiej, Żywym Różańcu, Arcybractwie Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa czy w Rodzinie Radia Maryja.

Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Nasz Dziennik

Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous post W 12. rocznicę ingresu modlimy się za Księdza Arcybiskupa Wacława Depo
Next post Błogosławieństwo albo grzech